poniedziałek, 15 grudnia 2008

27 lat temu...13 XII 1981





Dzisiaj wyjątkowo nie będzie nic o Powstaniu Warszawskim. Będzie nieco moich wspomnień i nawiązanie do bardzo późnej, a dla nas wczesnej historii Polski. 27 lat temu, w zasadzie już 12 grudnia na ulice miast w całej Polsce wkroczyła milicja i wojsko. Wyjechało wszystko co było pod ręką, aby wzbudzić w Polakach poczucie starchu i szacunku dla władztwa PZPR. Zamknięto działaczy opozycji, wyłączono telefony, bardzo skomplikowano komunikację, pozamykano szkoły, legitymowano ludzi. W piewszych dniach stanu wojennego można było się czuć właśnie jak na wojnie :D Jednak mądrzejsi w tych sprawach i pamiętający tamte lata wspominają, że ten okres był stosunkowo krótki. Szybko stłumiono początkowe strajki i aż do wiosny był spokój. "Zima wasza, wiosna nasza" jak mówiło ówczesne Solidarnościowe hasło.  

Pamiętając tamte tragiczne dla Narodu polskiego dni członkowie fundacji Odpowiedzialność Obywatelska i Grupy Rekonstrukcyjnej MO i ZOMO (w której gościnnie uczestniczyłem) przyotowali wiele okolicznościowych spotkań i inscenizacji w dniach 12 i 13 grudnia 2008 roku.

Wcieliłem się w rolę ZOMOwca. Miało to na celu nie tylko akcję edukacyjną, ale dla mnie osobiście jest to chęć odczucia tego, co się wtedy działo. Jak to się stało cały dzień na mrozie przy koksowniku no i oczywiście poczuć jak z "ciemnej strony mocy" widziało się demostrację. W żadnym stopniu nie utożsamiam się z funkcjonariuszami MO i ZOMO. Zresztą jak zapewne my wszyscy. My to odtwarzamy, pokazujemy i czujemy jak było. Chodź nasze chyba -1 C i silny wiatr były niczym przy ówczesnych - 20 stopniach :) Mimo wszystko było zimno. Całość inscenizacji można obejrzeć na YouTubie pod TYM i TYM linkiem.   

Jednocześnie odniosę się do mojego upadku, który nawet widać około 6:40 minuty drugiej części filmu. Otóż, kiedy to niestety niedopracowana do końca scena kończąca inscenizację, czyli całkowite rozpierzchnięcie się demonstrantów w tłum widzów, weszła w stadium rozwojowe zaczęliśmy pojedyńczo wyłapywać demonstrantów. Ja przez przypadek dorwałem kolegę M. którego złapałem powiedziałem mu, że to ja i żeby biegł ze mną. Przebiegłem troche, ale najbliższa Nyska, do której pakowaliśmy demonstrantów była kawałek drogi od centrum akcji, musiałem z nim podbiec dalej. Nikt go nie przejał ode mnie i tak biegnąc nie zauważyłem, że przede mną wystaje owalna latarania nieopodal fasady Zamku Królewskiego. W tym momencie porządnie przyrżnąłem w nią, wywróciłem się, aż mi maska zsunęła się na twarz. Pałka i tarcza wyleciały mi z ręki i na chwilę starciłem kontakt z bazą. Mimo to szybko się podniosłem, dobiegłem do Nyski i cało wróciłem jeszcze na końcowy apel ZOMO. Z lekko bolącymi i posiniaczonymi nogami wróciłem do domu....:)

PAMIĘTAMY STAN WOJENNY !

Brak komentarzy: